Czy toaleta i prysznic w camperze jest konieczna?

Toalety w Nowej Zelandii są wszędobylskie, w restauracjach, pubach, stacjach benzynowych a takowe mijaliśmy codziennie po kilka razy więc nie było sensu wozić toalety ze sobą. Nie musieliśmy się przez to martwić zrzucaniem nieczystości na stacjach i martwić o niepokojące zapachy. Woda z mycia naczyń spływała ze zlewozmywaka rurą której ujście było pod autem. Tam podstawialiśmy wiaderko a nieczystości szły do toalet lub studzienek kanalizacyjnych, nigdy nie wylewaliśmy na ziemię, trawę czy do lasu. Mam nadzieje, że wylewanie do studzienek jest zgodne z prawem, jeśli nie to przepraszam i nie będę propagował. Prysznic podczas takiej wyprawy można brać codziennie na campingu (wliczony w cenę postoju, nie ma znaczenia czy stoi się camperem czy osobowym), lub co dwa, trzy dni jeśli chce się spędzić więcej czasu z naturą. Podmywanie (po polsku "mycie się") to nic dziwnego dla podróżników, jeszcze niedawno w Polsce kąpiel stosowano tylko w soboty a na co dzień myto się. Jeśli brak prysznica kogoś szokuje a podmywanie (tzn. mycie się) zniechęca to zastanawia mnie jak ma zamiar spędzić 5 dni po sezonie na szlaku Milford lub Routeburn z dala od cywilizacji? W taki to sposób zrezygnowaliśmy z toalety i prysznica w camperze. Nie żałujemy, było dokładnie tak jak sobie wymarzyliśmy a zaoszczędzone pieniądze przeznaczyliśmy na inne atrakcje. Wasze decyzje pozostawiam wam i życzę powodzenia w dokonywaniu słusznych wyborów.