Jesteś tutaj: Strona główna | Nowa Zelandia Relacje | W drodze do Mangatepopo Hut
W drodze do Mangatepopo Hut
fot. * Agnieszka Prucia
Zanim starczyło nam zapału, żeby wstać o piątej rano i podjąć wyzwanie jakim jest przejście fragmentu Tongariro Alpine Crossing, ruszyliśmy do Mangatepopo Hut... a było to tak...
Docieramy do Parku Narodowego Tongariro w ulewnych strugach deszczu, przy zapadającym zmroku. W oddali majaczą ogromne wulkaniczne formacje. Nie ma szans na rozbicie namiotu, ziemia jest zbyt mokra. W Whakapapa Village jedyny kemping jest pełny. Naokoło same zakazy nocnych postojów. Tracimy nadzieję. Decydujemy się jechać dalej, po chwili trafiamy na Discovery Lodge, z przemiłym chłopakiem na recepcji. Ze względu na pogodę, rozważamy nawet drogi nocleg, byle pod dachem. Okazuje się, że za pięćdziesiąt dolarów dostajemy coś, co się nazywa cabin i jest jakby miniaturką chińskiego domku. W środku skromnie, choć czysto, miejsca akurat na dwupiętrowe łóżko i dwa plecaki. Trochę zimno, ale dostajemy grzejnik. Po trawie biegnie zając, a nasz nowy kolega — sporej wielkości ptak — jest tak ufny i wścibski, że musimy go wypraszać z domku. Przed zmierzchem oczy cieszy jeszcze widok podwójnej tęczy za oknem. Okazuje się, że żeby jutro wyruszyć na Alpine Crossing — przepiękną, ale dość trudną wyprawę w góry, musimy być na zbiórce za dwadzieścia szósta rano. Chyba wymiękamy.
A póki co, sucho i już ciepło. Piękny, spokojny wieczór. Chmury tańczą na niebie, a ciepłe myśli w naszych głowach.
(...)Dwadzieścia po piątej, półprzytomni, odsuwamy zasłonkę w oknie, by stwierdzić, że niebo zasnuwają chmury. Trochę się rozgrzeszamy, by nie wstawać tak wcześnie. Stwierdzamy, że mieli rację co do prognoz pogody i nie będą to warunki sprzyjające wyprawie. Zapadamy w dalszy sen. Wstajemy koło ósmej rano, za oknem nadzieja na słoneczny dzień. Nieśpieszne śniadanko, po dziesiątej docieramy do informacji, gdzie okazuje się, że o dziewiątej odjechał nasz ostatni transport na szlak, a zanim dojdziemy tam na piechotę, będzie za późno. Jedyne co nam pozostaje to króciutki szlak do wodospadu. Gdy jesteśmy w połowie drogi, pojawia się drogowskaz do Mangatepopo Hut — dziewięć kilometrów. Czas, potrzebny by pokonać trasę, od trzech do pięciu godzin, w zależności od warunków pogodowych. Decydujemy się spróbować. Podczas naszego prawie sześciogodzinnego marszu towarzyszą nam zapierające dech w piersiach widoki — niczym stepy akermańskie — z kraterami w tle. Piękna pogoda utrzymuje się i dopiero gdy wracamy, granatowo-ołowiana chmura deszczowa depcze nam po piętach. Po drodze oboje zaliczamy upadek. Dosłownie jedno za drugim zjeżdżamy na tyłkach po śliskim błocie — na szczęście nic nam się nie stało. Na sam koniec drogi nogi ledwie nas niosą, a organizm wypełnia błogie zmęczenie. Docieramy do naszej kabiny w ulewnych strugach chwilowego deszczu, by potem z okien kuchni delektować się grą świateł na wzgórzach. Było warto.
Jutro wstajemy po piątej i ruszamy na Tongariro Alpine Crossing. Oby była pogoda i warunki… CDN
Więcej na temat naszej przygody w Nowej Zelandii a także w Skandynawii, Szkocji, Hiszpanii, Danii, Holandii i na Maderze można przeczytać w naszej książce "Podróże małe i duże" ( osoby zainteresowane zakupem książki prosimy o kontakt pod adresem email: [email protected]), nad którą patronat objęła Nasza Nowa Zelandia. Zapraszmy na nasz fejsbukowy profil http://www.facebook.com/pages/Podr%C3%B3%C5%BCe-ma%C5%82e-i-du%C5%BCe/152620704800351
Komentarze
Dodaj komentarzDodaj komentarz
Masz konto na NaszaNowaZelandia.pl? Zaloguj się zanim dodasz komentarz, nie będziesz przez to Aninimem.
Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się. Trwa to 10 sek.