Jesteś tutaj: Strona główna | Nowa Zelandia Relacje | Rekiny przez szybę w National Aquarium oraz foki na żywo
Rekiny przez szybę w National Aquarium oraz foki na żywo
fot. * JOanna
Dzisiejszy dzień był fantastyczny i pełen wyjątkowych spotkań!!! Ale po kolei.
Zaczęliśmy od wizyty w National Aquarium w Napier. Ja oczywiście miałam wizję tłumów, bo wciąż zapominam, że tu mają setki atrakcji a nie jak my – dziesięć na krzyż i są tam zawsze kolejki. A więc poza tym, że miejsce przepiękne i okazy zwierząt naprawdę wyjątkowe – widzieliśmy przez szybę z bardzo bliska 2 okazy Kiwi!!! Ale moją uwagę zwróciło coś jeszcze. Otóż wyluzowanie z jakim oni podchodzą do zwiedzania muzeum (przeciwnie jak u nas, że wszystko cicho i grzecznie). Np. wręcz zachęcają by kupić sobie kawę, by było milej zwiedzać. Pełno tam jest rodziców z dziećmi w różnym wieku, które nie tylko nie muszą być cicho, ale wręcz czekają na nie atrakcje zachęcające do aktywnego zwiedzania. Różnego rodzaju komputerowe quizy, filmy, modele wnętrza rekina, turbina do robienia powietrza pod wodą, przy akwariach czekają na niech schodki, aby mogły lepiej widzieć (i nikomu nie przeszkadza, że dotykają szyby)…. To jest metoda na to, aby zachęcić dzieci do nauki o odkrywania! I co ciekawe – w jednym z pomieszczeń mieszka Kiwi i trzeba być bardzo cicho – dzieci nie miały z tym żadnego problemu, uciszały siebie nawzajem.
Po południu, już drodze do Wellington, wyczytaliśmy o koloniach fok uchatek w oddalonym o 100 km Cape Pallister. Nie było nam to za bardzo po drodze, baliśmy się że kiepski będzie dojazd i utkniemy gdzieś nocą. Ale co tam – musimy spróbować! A więc z drogi głównej odbiliśmy na 53 i po 2 godzinach dodatkowej jazdy byliśmy na miejscu. Okazało się, że aż do końca był asfalt więc spoko. Jadąc wzdłuż całego wybrzeża szukaliśmy fok. I nic. No trudno, mamy poczucie że dojechaliśmy na najdalszy kraniec wyspy (droga się tu definitywnie kończyła), wyjdziemy chociaż na latarnie morską aby nacieszyć się przepięnym widokiem zachodu słońca na bezkresnym oceanie. Gdy mieliśmy już odjeżdżać zeszliśmy jeszcze na plażę (a w sumie na skalisty brzeg). I nagle w wodzie pojawiła się foka! A więc krzyk, aparat w ręce i zoomujemy, fotografujemy. Jacek krzyczy: „choć, z drugiej strony będzie lepiej widać!”. Więc biegniemy w górę na bardziej w bok i nagle spod kamienia przeraźliwy syk – odskoczyłam na 2 metry, a to .. foka, którą obudziłam. Stałam no dosłownie te 2 metry od niej! Biegniemy dalej a naszym oczom ukazał się niezapomniany widok – kolonia ok. 8 fok odpoczywających na tych kamieniach….. część spała, część zaczęła nam się przyglądać i wręcz pozować nam. Byliśmy 3-5 metrów od nich. Nie podchodziliśmy bliżej, by nie narażać je na niepotrzebny stres. Masa zdjęć, filmik.. i cieszenie się tą wyjątkową i piękną chwilą. Nie tylko widokiem fok, ale też tym, że poczuliśmy się jak odkrywcy którzy zaryzykowali i udało im się osiągnąć cel. I nie z żadną wycieczką, ale samodzielnie! Niestety był już późny wieczór i musieliśmy jechać. Nocleg znów nad oceanem, tym razem bardzo wietrznym i na dziko (wreszcie, bo też po to campera wzięliśmy J ) , choć w wyznaczonym miejscu (NZelandzczycy 3 razy napiszą, że nei wolno nocować, ale równocześnie zagwarantują miejsce do parkowania na noc, zapewnią toaletę i oczywiście – spiszą zasady, ale o tym jutro)
Nocleg: Cape Palister, miejscowość Ngawi (bezpłatny camping
Komentarze
Dodaj komentarzDodaj komentarz
Masz konto na NaszaNowaZelandia.pl? Zaloguj się zanim dodasz komentarz, nie będziesz przez to Aninimem.
Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się. Trwa to 10 sek.