Jesteś tutaj: Strona główna | Nowa Zelandia Artykuły | Nowa Zelandia Kultura | Tane Mahuta, czyli powrót do korzeni

Tane Mahuta, czyli powrót do korzeni

Nowa Zelandia zdjęcie: Tane Mahuta, czyli powrót do korzeni

fot. * Agnieszka

Kolejny wieczór, na stole lampka nowozelandzkiego wina, myślami jestem po drugiej stronie świata, gdzie właśnie teraz jest zima i rozpoczyna się nowy dzień. Wracam do wszystkiego, co tam widziałam i przeżyłam, głównie do wyprawy na „Północ Północy”. Przypadkiem trafiam na artykuł, który burzy mój spokój. Grzyb PTA zagraża Tāne Mahuta. To liczące ponad 2 tysiące lat drzewo może zginąć przez odkrytą dopiero dwa lata temu bakterię. A wraz z nim zginie nić łącząca ludzkość z maoryskim początkiem świata w kształcie, w jakim go znamy obecnie.

"Tekst zwyciężył w IV etapie I Konkursu Redakcyjnego w kategorii "Najwięcej Lubiących to!" zdobywając 23 głosy użytkowników. Gratuluję - Administrator NNZ"

"Tekst zwyciężył w IV etapie I Konkursu Redakcyjnego w kategorii "Wybór Jurorów" Gratuluję - Administrator NNZ"



Tāne Mahuta, czyli Władca Lasu, to drzewo kauri o wysokości ponad 50 metrów, a swoje imię zawdzięcza maoryskiemu bogowi Tāne.

Dawno temu, zanim Māui wyłowił z oceanu swoją rybę, zanim Taranaki musiał uciekać przed Tongariro i opuścić swoją żonę Ruapehu, Ojciec Nieba, Rangi żył w miłosnym uścisku ze swoją wybranką, Matką Ziemią, w kulturze Maorysów zwanej Papa (stąd na przykład nowozelandzkie muzeum narodowe nosi nazwę Te Papa – Ojczyzna, Ta Ziemia). Uścisk ten był tak mocny, że cała Ziemia pogrążona była w ciemnościach, a nagość Matki okrywała tylko roślinność. Liczne dzieci Rangi i Papa nie mogły znieść warunków, w jakich przyszło im żyć pomiędzy rodzicami: ciemności i wiecznej wilgoci. Najodważniejszy z rodzeństwa, Tumatauenga, bóg wojny, uważał, że ich niedola może się skończyć tylko pod warunkiem śmierci choćby jednego z rodziców. Ale Tāne-Mahuta, strażnik lasu, później nazwany także ojcem ludzkości, nie podzielał tej opinii. „Lepiej ich od siebie odepchnąć. Niebo niech stanie się nam obce i odległe, ale pozostańmy blisko Ziemi, by mogła nadal karmić nas jako matka.”

Jak uradzono, tak zrobiono. Najpierw Rongomatane wstał i z całej siły próbował oddzielić Niebo od Ziemi, ale zawiódł. Potem przyszła pora Tongaroa, strażnika wszystkich stworzeń morskich, ale i jemu się nie udało. Następnie Haumiatiketike, a nawet Taumauenga, ale i on, mimo swej wielkiej odwagi, nie był w stanie przerwać uścisku Rangi i Papy.

Wreszcie przyszła kolej na Tāne-Mahuta. Jak na potężne drzewo kauri przystało, zaczął on powoli, ale systematycznie piąć się do góry i rozpościerać swoje gałęzie i korzenie między ojcem i matką. Najpierw próbował użyć siły swych ramion, ale nie przyniosło to efektu, więc wyczerpany zaniechał na jakiś czas swych prób. A czas ten był długi. Wreszcie zaparł się ramionami o Matkę Ziemię, a nogami o Ojca Nieba i począł odpychać ich od siebie. Powoli, jedna za drugą, wszystkie żyły łączące rodziców zaczęły pękać. Taumauenga przeciął je i czerwona krew rozlała się po całej Ziemi. Dziś jej plamy znamy ją jako kokowai, świętą, czerwoną ziemię. Wreszcie Niebo znalazło się daleko od Ziemi, a ich dzieci po raz pierwszy ujrzały światło, a potomstwo Tāne: ptaki, drzewa i insekty mogły wreszcie oddychać, poruszać się i widzieć.

Tylko jeden syn Ziemi i Nieba nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Tawhiri-matea nie mógł znieść tego, że jego rodzicom sprawiono wiele bólu. Opuścił swoich braci, udał się do Nieba i tam wydał na świat własne potomstwo: deszcz, wiatr i burzę, które do dziś powracają na Ziemię mścić się za dawne krzywdy.

Tāne-Mahuta jest też uważany za ojca pierwszej kobiety. Jak głosi legenda, ulepił ją z ziemi (brzmi znajomo?) i miał z nią liczne potomstwo: podobnych do ludzi bogów, i podobnych do bogów ludzi.

A same kauri... Większość z nich wyginęła w niewyjaśnionych do tej pory okolicznościach. Ich złoża (a właściwie złoża ich żywicy – cennego surowca podobnego do bursztynu) odkryto mniej więcej na początku XX wieku w wodach i mokradłach. I choć naukowcy głowią się, jakim cudem tak wielkie i potężne drzewa w większości po prostu... padły, to Maorysi wiedzą, że to sprawka potomków Tawhiri-matea: deszczu, wiatru i burzy.

Tym bardziej smutne, że sam Tāne-Mahuta może zginąć z rąk własnej Matki – Ziemi, a właściwie jednego z kolejnych jej potomków (pewnie praprapra... wnuka), młodego grzyba PTA. Także zachęcam do wybrania się drogą na północ od Dargaville SH12, do Waipoua Forest, by na własne oczy ujrzeć sędziwego, ale wbrew pozorom świetnie się trzymającego, ojca ludzkości i żyjące blisko niego młodsze pokolenia kauri.




Podziel się ze znajomymi

Słowa kluczowe dot. tej treści:
tane mahuta, kauri, maori, ziemia, niebo, legenda

Komentarze

Dodaj komentarz
  1. Agnieszka 2010-08-26 o 14:05

    150 albo i więcej, bo do tej pory trwają dyskusje na temat jego wieku. A oceny wahają się znacznie: od 1500 do nawet 1500 lat!

    • Agnieszka 2010-08-26 o 21:58

      Tfu! 2500 miało być...

    • Redakcja 2010-08-26 o 22:04

      Tfu, to nawet Chrystus nie miał by szans przy nich! :))))

  2. Redakcja 2010-08-26 o 13:23

    Byłem widziałem oddałem pokłon. Polska przyjęła chrzest kiedy to drzewo http://www.naszanowazelandia.pl/zdjecie_nowa_zelandia/6/10/123/ miało 150 lat! :) Gdyby rosło u nas było by świadkiem niezłej historii. BTW na urlopie byłem pod katedrą gnieźnieńską i stałem przy ołtarzu przy którym koronowano B.Chrobrego :)

    Genialne drzewa.

Dodaj komentarz

Masz konto na NaszaNowaZelandia.pl? Zaloguj się zanim dodasz komentarz, nie będziesz przez to Aninimem.
Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się. Trwa to 10 sek.