Jesteś tutaj: Strona główna | Nowa Zelandia Relacje | Nowa Zelandia emigracja. Dach nad głową.

Nowa Zelandia emigracja. Dach nad głową.

Nowa Zelandia zdjęcie: Nowa Zelandia emigracja. Dach nad głową.

Zdjęcie Auckland fot. * Redakcja

Ciekawi cię jak wynajmuje się dom w Nowej Zelandii w dużej aglomeracji? Zdziwisz się. Przeczytaj relację naszego kolegi emigranta a przekonasz się jak świat nieruchomości może być zróżnicowany.

Tekst publikowany w imieniu znajomego fana NaszaNowaZelandia.pl, który postanowił z rodziną wyemigorwać do Nowej Zelandii. Ponieważ nie jest on zwierzem społecznościowym przekazuje Wam relację z Nowej Zelandii za posrednictwem mojego konta dlatego nie będę odnosił sie do uwag czytelników ponieważ nie jestem autorem tekstów ale mam nadzieję, że zapozna się z Waszymi opiniami przeglądając komentarze poniżej. Życzę miłej lektury. Rafał

---------------------------------------------------------

Minął miesiąc od dnia w którym rozpoczęła się nasza emigracja. Równo miesiąc temu zamknęliśmy drzwi naszego mieszkania w Polsce i udaliśmy się na lotnisko w Balicach. Na stole przede mną leżą klucze do nowego domku, który wczoraj wynajęliśmy i do którego mamy nadzieję się przeprowadzić za parę dni. Trzeba jeszcze kupić meble, bo większość domów tu w Nowej Zelandii jest wynajmowana jako nie umeblowane. Rynek nieruchomości na pewno pod tym względem różni się od tego w Irlandii.

Z wynajęciem domu w Nowej Zelandii wcale nie było tak łatwo jak się spodziewaliśmy. Powiedzmy sobie szczerze, było bardzo trudno jak na europejskie standardy. Ostatnie dwa tygodnie były jednymi z najbardziej stresujących okresów w życiu i myślę, że faktycznie dało nam to trochę do myślenia.

Po części to, co przeczytaliśmy w poradnikach czy też na stronach internetowych na temat emigracji do Nowej Zelandii niewiele ma się do rzeczywistości. Informacje, które można przeczytać mówiąc szczerze są przeterminowane. Rynek nieruchomości w Auckland jest cholernie trudny, a znalezienie jakiegokolwiek sensownego lokum wymaga sporego samozaparcia. Styczeń to chyba najbardziej pechowy czas na wynajmowanie. W lutym rozpoczyna się rok szkolny i rodzice chcący posłać pociechy do dobrej szkoły szukają domów do wynajęcia. Tak, nie musicie przecierać okularów, cała masa rodzin gotowa jest się przeprowadzić na drugi koniec Auckland żeby posłać dziecko do dobrej szkoły, panuje tu bowiem rejonizacja a liczba miejsc jest w placówkach oświatowych ograniczona. Ponadto po trzęsieniu ziemi w Christchurch wiele rodzin straciło swoje domy i postanowili się przenieść do Auckland. Normalne zatem jest, że na oglądanie domu przychodzi po 10 a czasami nawet 15 rodzin. Przed domem do wynajęcia ustawia się istna kolejka a każdy z potencjalnych najemców tylko patrzy jak zabiec o względy agenta nieruchomości, od którego w pierwszej kolejności zależy posiadanie domu nad głową. O skali problemu niech świadczy fakt, że nie dalej jak trzy dni temu przeczytałem w gazecie artykuł o parze młodych Nowozelandczyków, którzy szukają domu od ponad pół roku. Ironią losu jest fakt, że na drugim końcu świata w Irlandii istnieją całe osiedla duchów, których nikt nie chce wynająć, gdzie porządny „tenant” z pracą jest na wagę złota. Tu jest wprost odwrotnie. Właściciele nieruchomości wybierają sobie przyszłych najemców jak czerwone drażetki z opakowania m&m ‘sów.

Zacznijmy jednak od początku czyli gdzie szukać mieszkania, bo podejrzewam że wszystkich potencjalnych przyszłych emigrantów będzie to interesować. Pierwsza odpowiedź jest w Internecie. I jest w tym dużo prawdy, trzeba jednak dodać trochę dziekciu do miodu. Jeśli lokum jest na stronie wcale nie znaczy, że jest do wynajęcia. Bardzo często już jest wynajęte w momencie jak się na niej pojawia. Gdzie zatem szukać? Nauczyliśmy się, że trzeba rano wstawać i sprawdzać oferty o bladym świcie bezpośrednio na stronach agencji wynajmu nieruchomości. Wtedy ma się największą szansę, że domek który pojawił się tego samego dnia będzie jeszcze dostępny i możliwy do wynajęcia. Strony takie jak Trade-Me generalnie też są dobre ale musimy być świadomi, że pojawią się na nich domy, które nie schodzą czyli, przeciekające albo po prostu stare, zapleśniałe rudery w których nie chcielibyście mieszkać z rodziną. Tym bardziej z małym dzieckiem. Czasami na stronach nie agencyjnych pojawiają się ogłoszenia wystawiane przez osoby prywatne, właścicieli nieruchomości i mogą się trafić prawdziwe rodzynki. To zabrzmi trochę staroświecko i niezbyt technicznie, ale najlepiej jest ruszyć tyłek, pojechać do dzielnicy, która się nam podoba i przejść się po agencjach nieruchomości, koniecznie z rana. Ma to swoje zalety, większość wizytacji domów odbywa się w porze popołudniowej i tylko rano można zastać agentów i zamienić z nimi słowo. Agent w większości przypadków jest osobą, która przyjmie lub odrzuci podanie o wynajęcie nieruchomości. Zazwyczaj tylko kilka podań jest prezentowanych landlordowi czyli właścicielowi i jego sugestia się liczy. Czym jest podanie i co zawiera można przeczytać na stronach odpowiedniej agencji sprawującej kontrolę. Trzeba być przygotowanym na totalne prześwietlenie. Absolutną koniecznością są referencje od poprzedniego landlorda, od którego wynajmowało się mieszkanie. W naszym przypadku było to ponad pięć i pół roku i wcale taki list sam w sobie nie gwarantuje powodzenia przy składaniu wniosku. Tylko dzięki uprzejmości bardzo sympatycznego portiera, nawiasem mówiąc o polskich korzeniach, jego dziadek Polak mieszka w Brazylii, dowiedzieliśmy się że warto poprosić o referencje z hotelu. Jeśli spędzi się parę tygodni w hotelu i opłaca się rachunki taki list będzie o wiele więcej warty a przynajmniej uwiarygodni referencje z drugiego końca świata. Na co jeszcze potencjalni wynajmujący zwracają uwagę? Należy odpowiadać na wszystkie pytania. W naszym przypadku musieliśmy nawet pokazać wizę i kontrakt z pracy. Podać referencje do poprzednich pracodawców i konto bankowe. Tak, zakrawa to na małą paranoję, ale jest to chyba specyfika tutejszego rynku. Niestety nałogowi palacze i miłośnicy czworonogów mogą zapomnieć o jakimkolwiek lokum, 99.9% właścicieli nieruchomości zastrzega sobie, że nie życzy sobie ani nałogowych palaczy ani psów, czasami jest notka o kocie, koty z jakichś powodów są w Nowej Zelandii uprzywilejowane. Nie wiem czemu ale nasuwa mi się obraz buldoga palącego cygaro i siedzącego na sofie przed telewizorem. Nie byłoby mu łatwo w Nowej Zelandii.

Taki stan rzeczy niestety rodzi pewne patologie. Najlepsze nieruchomości idą pod stołem, nie mówię tu o przekupstwie bo tego tu nie ma, ale bardzo często agenci nieruchomości mają listę potencjalnych „dobrych najemców” i jak tylko pojawi się coś dobrego dadzą znać znajomym. Takie rodzynki nawet nie pojawią się na stronie ani nie będzie zorganizowane oglądanie domu. A jak nawet będzie zorganizowane, najprawdopodobniej karty będą rozdane jeszcze zanim usiądziemy do stołu. Przykre, ale prawdziwe.
 
Czas się wprowadzić, kupić jakieś meble, szczęście w tym, że przynajmniej podłączenie internetu, wody, gazu i prądu udało się załatwić on-line w przeciągu powiedzmy godziny. Faktycznie jeśli pomyślę o formalnościach w Polsce, włos się jeży. Teraz gdy mamy adres wreszcie możemy wysłać z Polski paczki. Mała wreszcie będzie miała swoje klocki. Myślę, że możemy przyjmować zakłady czy paczka dziwnym trafem zaginie gdzieś w drodze czy nie. Ale mam nadzieję zdać relację z tego jak tylko przyjdzie na to czas.


Słowa kluczowe dot. tej treści:
nowa zelandia nieruchomości, nowa zelandia emigracja, nowa zelandia wynajem domu, nowa zelandia dom, dom w auckland, dom w wellington, wynajemm mieszkań w nowej zelandii

Komentarze

Dodaj komentarz
  1. Brak zdjęcia
    Anomin 2012-02-21 o 15:32

    Czesc Ralf,

    Faktycznie masz duzo racji, zawsze dostaje sie to za co sie placi. Rozrzut cenowy jest dosc duzy i zalezy zarowno od dzielnicy, szkoly jak rowniez od standardu. W naszym przypadku przypadku by wynajac lokum ktore prezentowalo odpowiedni standard musielismy przeznaczyc 50 procent wiecej tygodniowo niz poczatkowo zakladalismy. Nie wiem ile jest w tym malkontectwa, ale opisuje subiektywny punkt widzenia. Na pewno emigrujac samemu bedzie sie szukalo innego lokum nic emigrujac z malym dzieckiem. Nie chcesz przeciez mieszkac z dzieckiem jak masz grzyba pod dachem. Szukasz domu z ogrodzonym ogrodkiem z dala od ruchliwej ulicy. Szukasz domu w ktorym nie ma schodow jesli malec uwielbia sie wspinac itp. Sam wynajmowalem lokum w UK i szukalem go 1 dzien, wiec samemu nie ma problemu. Z drugiej strony jak dobrze wiesz umowe podpisuje sie na pol roku lub rok z tego wzgledu wynajmowanie czegokolwiek na krotki okres czasu po prostu jest nieoplacalne, zwlaszcza wziawszy pod uwage czas i pieniadze konieczne by doprowadzic lokum do stanu uzywalnosci. Jesli chodzi o referencje jest to sprawa jak najbardziej oczywista, na kazdym liscie referencyjnym sa dane kontaktowe, nie mozna natomiast liczyc na to ze agent nieruchomosci lub lanlord bedzie dzwonic w srodku nocy na drugi koniec swiata.

    Autor

  2. Brak zdjęcia
    Anomin 2012-02-20 o 03:51

    "Zeby dodac dziekciu do miodu" to juz 3 raz w ostatnim czasie slysze typowe malkontenctwo Polakow. Jesli szuka sie willi z basenem za $100 tygodniowo to jasne ze trzeba sie naszukac i pol roku. Osobiscie juz mieszkalem w 4 miejscach i nigdy, przenigdy nie mialem problemu z dostaniem tego czego chcialem. Najwazniejszym elementem jest lokalizacja, ale to jak pomieszkacie w AKL przez miesiac, 2 sami zobaczycie (godziny stania w korkach na west, czy jezdzenie dziesiatki kilometrow do supermarketow).
    Natomiast problemem sa wymagania. A to kurki w kranie maja osobno ciepla i zimna wode, a to pokoje za malo naslonecznione, a to za maly ogrodek, nie ogrodzony, nie rowny... Tak mniej wiecej wyglada szukanie domu. 2 domy w ktorych mieszkalem wynajalem tego samego dnia w ktorym przyjechalem ogladac. Pierwszy szukalem tydzien, drugi 3 dni. Mozna by sie wszystkiego (z powyzszych) do nich doczepic, ale za cene/jakosc bylem bardzo zadowolony. Dlatego polecam zdystansowac sie troche do swoich wymagan a nastepnie dorzucic pare $$ i bedzie naprawde wymarzony dom. Kolejki sa tylko do tych, gdzie jest bardzo tanio jak na warunki.

    • Redakcja 2012-02-20 o 09:15

      Trzeba też wziąć pod uwagę, że to pierwszy wynajmowany w Nowej Zelandii dom autora stąd pewnie rozterki. Jak sam piszesz ty wynajmowałeś już kilka więc patrzysz na to ze znacznie "dojrzalszej" jak na nowozelandzkie warunki perspektywy. Najważniejsze, że jak się któregoś dnia wybiorę znowu do Nowej Zelandii to mam gdzie zapukać do drzwi :)

    • Brak zdjęcia
      Anomin 2012-02-21 o 05:14

      To nie o to chodzi (moje pierwsze mieszkanie bylo tym wynajetym w ciagu 3 dn). Artykul jak najbardziej przydatny ale marudzenie na przeciwnosci odbiera mu wartosc. Brakuje konkretow przydatnych dla nowych emigrantow - tego ze referencje to tak naprawde nie pisemne poswiadczenie a kontakt do osoby ktora moze Cie zareferowac, tego ze przy wynajmowaniu od agenta to wynajmujacy placi oplate agencyjna (letting fee) a nie wlasciciel domu tak jak to jest w Polsce, tego ze pierwszy czynsz to zwykle 3-4 czynsze do przodu + bond (kaucja) i wiele wiele innych. O to mi chodzi ;)

Dodaj komentarz

Masz konto na NaszaNowaZelandia.pl? Zaloguj się zanim dodasz komentarz, nie będziesz przez to Aninimem.
Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się. Trwa to 10 sek.